Roque del Conde, pierwszy etap. Przełęcz Risco Bisechi i wąwozy. Góry Teneryfy 2.
Roque del Conde, pierwszy etap.
Przełęcz Risco Bisechi i wąwozy.
Opiszę 14 godzinne wymagające, udane podejście i zejście z Roque del Conde
(1001 m n.p.m.), które samotnie zdobywałem w 2018 r. idąc z poziomu Oceanu Atlantyckiego. Przewyższenie
wynosiło 1000 m, plus do pokonania kilka głębokich wąwozów. Warto było? Sami
oceńcie. Moim zdaniem tak.
Wpis podzielę na kilka odcinków potrzebnych dla opisania 14 godzinnej
wyprawy.
Rozwijając mój poprzedni wpis o Teneryfie zapytacie mnie: "dlaczego znowu
szedłeś na fatalnie oznakowane szlaki gór Teneryfy?"
Otwarcie Wam odpowiem.
Wstałem rano i z tarasu zobaczyłem taki wzruszający widok…
1. fot. Piotr Wujec AD 2018 |
Pomyślałem, że sam jeszcze w styczniu, jeździłem na
wózku lub chodziłem o kulach po ciężkiej operacji.
Powiedziałem sobie: „Piotr dwa dni temu Tobie podejście nie wyszło, nie wiadomo czy nie czeka ciebie kolejna operacja, wychodzisz dziś, idź!”…
Zostawiłem żonie i synom kartkę z opisem mojej planowanej trasy i poszedłem.
Powiedziałem sobie: „Piotr dwa dni temu Tobie podejście nie wyszło, nie wiadomo czy nie czeka ciebie kolejna operacja, wychodzisz dziś, idź!”…
Zostawiłem żonie i synom kartkę z opisem mojej planowanej trasy i poszedłem.
W poprzednim odcinku opisałem pierwsze nieudane moje podejście na ten sam szczyt, przy
fatalnym oznaczeniu szlaków na Teneryfie, gdy to po kilku godzinach marszu
zabrakło mi wody. Wówczas zawróciłem. Poprzednio miałem jej przy sobie tylko 2,5
l, plus 0,5 l ciepłej herbaty w termosie.
Typowa Polska naiwność...
Gdy byłem młody chodziłem po Górach Atlasu i Cyrenajki, ba było to z 25-30 lat temu… Zapomniałem po latach, jak jest to ciężki marsz, marsz w klimacie zwrotnikowym.
Typowa Polska naiwność...
Gdy byłem młody chodziłem po Górach Atlasu i Cyrenajki, ba było to z 25-30 lat temu… Zapomniałem po latach, jak jest to ciężki marsz, marsz w klimacie zwrotnikowym.
Mądry Polak po szkodzie.
Przy drugim podejściu, które tutaj opisuję, zabrałem ze sobą do plecaka 6
l wody plus 0,5 l ciepłej herbaty w termosie, która tak mi się potem przydała
podczas nocnego powrotu.
Wodę zabrałem w dwóch litrowych i sześciu półlitrowych butelkach. Do
połowy z nich dodałem cytrynę, no i litra zabrałem w rękę...
Dlaczego tyle butelek?
Kiedyś w Tatrach gdy
szedłem odludnym słowackim szlakiem, upadł mi litrowy bukłak, pękł i rozlała mi
się woda… Mały problem w naszym klimacie, tragedia w klimacie zwrotnikowym. Lepiej mieć więcej małych butelek.
Czas pokazał, że zabranie tym razem aż 6 litrów wody, to i tak było za mało, przy tak długim marszu.
Wracając do małej teneryfskiej wsi Vento ...
Wracając do małej teneryfskiej wsi Vento ...
... po zejściu ze szczytu, w ósmej godzinie marszu, idąc przez wieś poprosiłem mijanego gospodarza o
wodę. Natychmiast zaprosił mnie do swojego domu pełnego obrazów Matki Boskiej i
Pana Jezusa, z lodówki wyjął termos i kilka butelek zmrożonej wody. Z termosu i butelek wlał zimną wodę do moich
butelek.
Miał sympatyczne błękitne oczy, dzienie wyglądające przy tak ciemnej cerze. Był gościnny, nie mówił po angielsku. Posługując się rozmówkami hiszpańskimi opisałem mu moje pochodzenie. Ucieszył się, że jestem Polakiem przez szacunek do Św. Jana Pawła II.
Miał sympatyczne błękitne oczy, dzienie wyglądające przy tak ciemnej cerze. Był gościnny, nie mówił po angielsku. Posługując się rozmówkami hiszpańskimi opisałem mu moje pochodzenie. Ucieszył się, że jestem Polakiem przez szacunek do Św. Jana Pawła II.
Wyżywienie.
Maszerowałem oczywiście po wegańsku… bez cukru, bez mięsa w
zapasach.
Za prowiant miałem orzechy, suszone daktyle oraz suszone figi i dwa
jabłka. Po drodze zjadłem w Arona jeden warzywny posiłek, regionalny w lokalnej knajpce, Byłem w niej jedynym turystą, w gronie
miejscowych gości.
Wystarczy na 14 godzin marszu? Wystarczy!
Na zdjęciu powyżej wiadać ok. 1/3 mojej trasy pokonanej tego dnia. Trasy znad Oceanu, przez przełęcz na
wysokości ok 550 m n.p.m., potem w dół do wąwozu jednego, drugiego.
Na zajęciu nie widać już wąwozów, które pokonywałem trzy, po kilka razy. Za każdym razem dochodząc do ich dna czułem ulgę z powodu… panującego tam chłodu, a potem szok z powodu gorąca na ich stromych ścianach…
Do tego dochodzi ostre półtoragodzinne podejście na sam szczyt z dna ostatniego z wąwozów. Wspaniałe. Ja mijałem kilka pięter roślinności, od widocznych na zdjeciach drzew na dnie wąwozu, poprzez stepy na stokach, po las kaktusów zaczynający się powyżej 800 m n.p.m.
Na zajęciu nie widać już wąwozów, które pokonywałem trzy, po kilka razy. Za każdym razem dochodząc do ich dna czułem ulgę z powodu… panującego tam chłodu, a potem szok z powodu gorąca na ich stromych ścianach…
Do tego dochodzi ostre półtoragodzinne podejście na sam szczyt z dna ostatniego z wąwozów. Wspaniałe. Ja mijałem kilka pięter roślinności, od widocznych na zdjeciach drzew na dnie wąwozu, poprzez stepy na stokach, po las kaktusów zaczynający się powyżej 800 m n.p.m.
6. ... po pięknie kwitnące kaktusy w partiach szczytowych, dla tego widoku warto się wspinać! Na górze upał ustępuje wiatrowi chłodzącemu w nagrodę mnie... fot. Piotr Wujec |
Wracając do pierwszego etapu marszu. Na zdjęciu nr 3 powyżej ponumerowałem etapy marszu, też z jego pierwszego fragmentu, który
opiszę w tym odcinku.
Czekała minie długa trasa.
Przyznaję, że nie wiedziałem, że tak wymagająca, brakuje w Polsce dokładnych przewodników po górach Teneryfy. Tym samym ten mój wpis może być wkładem w tą lukę.
Przyznaję, że nie wiedziałem, że tak wymagająca, brakuje w Polsce dokładnych przewodników po górach Teneryfy. Tym samym ten mój wpis może być wkładem w tą lukę.
Ważna jest kondycja.
Uprzedzam, ja aby się przygotować do pokonywania gór Teneryfy, po
ciężkiej operacji w grudniu 2017 r., po wyjściu ze szpitala w styczniu 2018 r., przez kilka miesięcy stopniowo wracałem do chodzenia i ruchu.
Nim ruszyłem w góry,
to najpierw wracałem trzy miesiące do chodzenia. Od marca, krótkie dystanse,
potem od kwietnia nawet kilometrowe, bez oglądania się na ból. Od czerwca
większe całodniowe marsze, już z plecakiem, z licznymi przerwami na odpoczynek po
Puszczy Kampinoskiej, które opisywałem na moim blogu.
W Karkonosze ruszyłem w lipcu. Tym samym na początku sierpnia, na Teneryfie, już byłem prawie w formie identycznej jak siedem miesięcy wcześniej przed operacją… prawie.
W Karkonosze ruszyłem w lipcu. Tym samym na początku sierpnia, na Teneryfie, już byłem prawie w formie identycznej jak siedem miesięcy wcześniej przed operacją… prawie.
Nie rekomenduję marszu po górach Teneryfy bez przygotowania, są to
odludne góry z kiepsko oznaczonymi szlakami.
Łatwo się tam zgubić, nie ma w
wąwozach zasięgu, a ja idąc 14 godzin spotkałem na szlaku tylko Francuza z synem, który
niestety widząc moją apteczkę na plecaku i strome skały trzymał się mnie na
ostatnim stromym podejściu. Niestety bo cenię sobie ciszę, a On cenił sobie
rozmowę…
Do tego jeszcze para turystów z Niemiec, których minąłem w połowie
ostrego podejścia, schodząc ze szczytu ok godz. 16. Oni zaczęli zdobywać szczyt dopiero po południu. Jak już zszedłem z niego do najbliższej wsi … to leciał po nich śmigłowiec
ratowniczy.
Dlaczego? Moim zdaniem oni szli źle przygotowani. Szli w szortach i adidasach, do tego tylko on miał mały
plecaczek z butelką wody może litrową. Mało tego to oboje mieli koszulki z krótkim rękawem,
paranoja!
Tymczasem szczyt i podejście - nie raz na czworaka - trwa przez kaktusowe
pola…
8. fot. Piotr Wujec AD 2018 |
O samym podejściu na szczyt w kolejnym odcinku.
Ekwipunek
Poza kondycją te góry, tak jak każde, wymagają ekwipunku.
Mój się składał z dobrze wyposażonej apteczki, kremu Nivea (przetestowany
przez Niemców podczas agresji na Rosję oraz na angielski Egipt), pałatki, koca
termicznego, zapasowej bielizny i koszuli z długim rękawem, swetra wełnianego
wraz z czapką, termosu z ciepłą herbatą, 6 l wody. Oczywiście miałem na sobie gogla okulary przeciwsłoneczne dokładnie zakrywające oczy, polecam.
Kluczowe są długie spodnie oraz koszula z długim rękawem. Obie rzeczy
niezbędne w upale zwrotnikowym na równi z czapką.
Bez długich spodni nie ma jak pokonać pełnych kaktusów stoków. Koszulę z długim rękawem na zwrotniku warto nosić od przedpołudnia, do co najmniej godziny 15 - 16.
Bez długich spodni nie ma jak pokonać pełnych kaktusów stoków. Koszulę z długim rękawem na zwrotniku warto nosić od przedpołudnia, do co najmniej godziny 15 - 16.
Podkreślam, my biali maszerując w klimacie zwrotnikowym musimy mieć
koszulę z długim rękawem i długie spodnie!
Buty miałem polskiej firmy Wojas. Doskonałe, trwałe, skórzane, górskie,
poniżej kostki lecz z głębokimi solidnymi traktorami, w tym w części nosowej. Idealne buty szturmowe.
No to wracam na trasę.
Numery na powyższym zdjęciu opisują kolejne etapy marszu.
1. Wymarsz spod Klubu Monkey Club nad Oceanem przy promenadzie.
Należy iść ulicą w gorę szlakiem GR 131, którego wcale Hiszpanie nie
oznaczyli w terenie, mimo że jest on na mapach, jako część początkowa głównego
szlaku Teneryfy o numerze E7.
2. Po około 15 min. marszu lekko w górę dochodzę do dużego ronda. Idę prosto pod górę, mijam po
prawej duży komisariat policji, a po lewej wielką salę koncertową.
10. fot. Piotr Wujec AD 2018 |
Uwaga.
Idąc warto kupić wodę w okolicach ronda i Sali koncertowej, to jedna z ostatnich okazji na zakupy!
Idąc warto kupić wodę w okolicach ronda i Sali koncertowej, to jedna z ostatnich okazji na zakupy!
Potem idę mostem nad autostradą. dalej prosto przez kolejne rondo, mając po
prawej stację benzynową, a dalej też po prawej Syjamskie Centrum Handlowe.
11. fot. Piotr Wujec |
Mijając po lewej Park Wodny droga zaczyna iść stromiej pod górę.
Powyżej parku rozrywki na poniższym skrzyżowaniu należy pójść w prawo, w
górę. Za drugim razem nie błądziłem…
12. fot. Piotr Wujec |
Następnie idąc serpentynami w górę...
13. fot. Piotr Wujec AD 2018 |
... po ok 15 min marszu, od drogi
odchodzi w prawo niepozorna droga. Droga z otwartym szlabanem. Nadal brak oznaczenia
szlaku, kieruje się tylko kiepską niemiecką mapą, kompasem i logiką.
W tą drogę należy skręcić.
W tą drogę należy skręcić.
14. fot. Piotr Wujec AD 2018. W tą drogę należy skręcić na główny szlak GR7!!! Brak oznaczenia szlaku, nadal! |
15.Tutaj należy wejść idąc szlakiem GR7, nie oglądając się na szlaban! fot. Piotr Wujec AD 2018 |
Skręcam w tą drogę, mijam mostkiem głęboki wąwóz…oj jak potem mi będzie
brakować takich mostków, gdy będę schodził i podchodził pokonując kolejne
wąwozy…
16. fot. Piotr Wujec AD 2018 |
Po kilkunastu metrach od szlabanu mijam po lewej gaj daktylowy. Jest on otoczony materiałem z
boku oraz od góry, tak bardzo jest ostre słońce.
17. fot. Piotr Wujec AD 2018 |
Wchodzę do uroczej miejscowości, jak widać na zdjęciach nie turystycznej lecz
zamieszkałej przez rodowitych mieszkańców Teneryfy.
18. Do polowań na Teneryfie służą duże psy miejscowej rasy, natomiast na wsi małe kundelki kopią sobie jamy w ziemi chowając się przed upałem. fot. Piotr Wujec |
Mieszkańcy Teneryfy
Przed podbojem Teneryfy zamieszkiwali ją
Guanczowie, byli oni typowymi Berberami wysokimi, jasnookimi blondynami.
Ktoś powie co ja piszę, przecież Berberowie mają taką urodę jak Arabowie,
nic bardziej mylnego. Przypominam, że Berberowie pierwotnie zamieszkiwali
Afrykę Północną, poza Egiptem zamieszkałym pierwotnie przez Koptów, którzy
nadal są chrześcijanami i stanowią do 15% mieszkańców Egiptu.
Wracając do Berberów, byli i są oni ludem Europejskim niczym nie
różniącym się kiedyś od innych jasnookich, w dużej mierze, Europejczyków. Mieli
swoje religie, a w obszarze pasa Morza Śródziemnego byli chrześcijanami,
wszystko do czasu najazdu muzułmanów. Krwawy podbój Afryki Północnej przez
muzułmańskich Arabów doprowadził od IX w. do trwałych zmian
etnicznych, w tym rasowych, na skutek eliminacji „niewiernych” czyli Berberów.
Z tego powodu dziś typowych zielonookich Berberów możemy jedynie spotkać w
wysokich mało dostępnych dla islamskich armii partiach Gór Atlasu, Antyatlasu
oraz Cyrenajki, co sam widziałem nie raz.
Berberowie stanową blisko połowę
ludności rządzonego przez Arabów Maroka oraz ok. 30% mieszkańców Algierii, to
Berberowie, muzułmanie z algierskiej Kabylii, są opoką dzięki której (pomimo kilkudziesięciu
lat wojny domowej i setek islamskich zamachów), nadal w Algierii nie udało się
przejąć władzy islamistom, Berberem Kabylem jest francuski piłkarz Zino Zidan.
Faktycznie niesamowicie wyglądają jasno zielone oczy Berberów przy ich
ogorzałej cerze, co sam widziałem w Maroku, Algierii i Libii. Genotyp jasny jest
recesywny, o wiele słabszy niż ciemny, z tego powodu przy krzyżowaniu się obu
jasny po prostu zanika.
Teneryfa została podbita jako ostania z Wysp Kanaryjskich, a Guanczowie mimo
używania kamiennej i drewnianej broni, dzięki przemyślanej zasadzce, za
pierwszym razem pokonali blisko tysięczną hiszpańską armię, która najechała
Teneryfę (1494 r.). Dopiero zastosowanie przez Hiszpanów polityki, znanej też z
naszych polskich współczesnych dziejów, czyli napuszczania na siebie przez obce mocarstwo, dało Hiszpanom sukces przy kolejnej wyprawie, kiedy to
zwaśnione ze sobą plemiona Guanczów przegrały.
Guanczowie zostali w większości wymordowani lub sprzedani w niewolę, z
naruszaniem przez Hiszpanów hiszpańskiego prawa. Przypominam, że w katolickiej Hiszpanii
już w XVI w. był zakaz handlu niewolnikami.
Pozostali przy życiu rdzenni mieszkańcy Teneryfy w większości wymarli na
choroby przywiezione przez Hiszpan, reszta się zasymilowała. Na ich miejsc
Hiszpanie ściągnęli do pracy Portugalczyków, z mieszanki hiszpańsko –
portugalskiej, z resztkami Guanczów powstali dzisiejsi mieszkańcy wyspy. W takich
wioskach, posadowionych wysoko w górach, spotkałem się z wielką życzliwością.
Teneryfa podczas wojny domowej
Teneryfa podczas wojny domowej
Teneryfa podczas hiszpańskiej wojny domowej nie była obszarem walk, lecz
najpierw obszarem terroru republikanów a następnie zwolenników gen Franco,
który został na tą wyspę zesłany przez republikanów.
Po przejęciu rządów w Hiszpanii przez socjalistów i komunistów (tzw. Republikanów), rząd republikański używając
milicji socjalistycznych wprowadził terror. Przeprowadzał konfiskaty minia,
palenie kościołów i czystki. Porwanie w biały dzień, a następnie zamordowanie
przez milicję socjalistyczną, czynnego posła i lidera parlamentarnego koła hiszpańskiej
chrześcijańskiej demokracji, sprowokowało wybuch w Hiszpanii wojny domowej,
wielu Hiszpan miało dość terroru, co tłumaczy błyskawiczne sukcesy gen. Franco w
1936 roku.
W momencie jej wybuchu gen. Franco był
zesłany przez republikanów na Teneryfę, gdzie socjalistyczne milicje próbowały
trzykrotnie go zamordować, bezskutecznie.
Na wieść o zamordowaniu w biały dzień chrześcijańsko demokratycznego
parlamentarzysty zbuntowała się część hiszpańskiej armii, a gen. Franco z
Teneryfy poleciał do Hiszpańskiego Maroka. Z Hiszpańskiego Maroka dosłownie kilkoma transportowymi Ju wynajętymi od Niemców, buntownicy przez wiele dni, przy braku przeciwdziałania hiszpańskiej
armii przerażonej republikańskim terrorem, przerzucili z Maroka skromy – w porównaniu
z siłami republikanów – kilkutysięczny oddział Marokańczyków.
No i tak zaczęła się krwawa wojna domowa, podczas której najdłużej gen.
Franco, Niemcom i Włochom opierała się Katalonia, aż do 1939 roku. Dwa lata temu zrobiłem na ten temat wpis na moim blogu o Katalonii i Hiszpanii,
odsyłam do niego.
Koniec historii wracam na szlak!
Mijam ciekawą wieś, którą szczegółowo opisałem w moim poprzednim wpisie o
górach Teneryfy.
Mijając wieś idę dalej asfaltową drogą mając przed sobą cel
mojego marszu… tak on wydaje się blisko, a jednak przede mną jeszcze ok. 5 godzin
marszu na szczyt…
Po 40 minutach mijając ujęcia wody, które są fatalnie zabezpieczone…
21. Roque del Conde widok od strony Oceanu Atlantyckiego po ok 2 godz od niego podejścia, fot. Piotr Wujec |
22. fot. Piotr Wujec |
23. fot. Piotr Wujec |
24. fot. Piotr Wujec |
…dochodzę do stacji uzdatniania wody (EDAR Adeje Arona), której wartownia
wita mnie ferajną barw.
25. EDAR Adeje Arona. Piotr Wujec AD 2018 |
26. EDAR Adeje Arona. Piotr Wujec |
Nadal brak oznaczenia szlaku. Mijając po prawej silosy z wodą należy iść w górę, nadal drogą asfaltową, nie
odbijając na boki…
27. fot. Piotr Wujec |
Po drodze mijam cywilizacyjne osobliwości widoczne powyżej…
28. fot. Piotr Wujec |
Po kolejnych 15 minutach od bramy droga asfaltowa się kończy. Chwilę się zastanawiam i podejmuję decyzję, nadal brak oznaczenia szlaku w terenie!
Uwaga należy minąć, niewielkim mostkiem, płytkie koryto wyschniętego potoku, potem iść w górę ścieżką najbardziej po prawej, jak kończy się droga. Idę na krawędzi małego urwiska, mijając po prawej (idąc w górę) okrągłe górskie lądowisko śmigłowców oraz ukryty bunkier.
Uwaga należy minąć, niewielkim mostkiem, płytkie koryto wyschniętego potoku, potem iść w górę ścieżką najbardziej po prawej, jak kończy się droga. Idę na krawędzi małego urwiska, mijając po prawej (idąc w górę) okrągłe górskie lądowisko śmigłowców oraz ukryty bunkier.
Zazdroszczę Hiszpanom widocznego przygotowania do obrony, mimo, że nikt Teneryfy nie
atakował. Jest tam masę bunkrów i schronów… Nawet na głównej promenadzie (zdjęcie poniżej), nadal
gotowych do użycia…
29. Jedno z wielu lądowisk, które mijałem wyżej w górach. fot. Piotr Wujec |
30. fot. Piotr Wujec |
U nich widać przygotowania na wypadek wojny, no a u nas ... był atak podyktowany potrzebą dyskredytowania PiS, czyli raban z powodu zasadnego budowania Obrony
Terytorialnej. Zasadnej mając na uwadze podobne formacje w innych krajach NATO…
Risco Bisechi, przełęcz 475 m n.p.m.
31. Risco Bisechi widok w stronę Oceanu Atlantyckiego, zdjęcie zrobiłem wieczorem wracając nad Ocean. fot. Piotr Wujec |
32. Nieco ostre podejście w kierunku kanału zbierającego wodę ze stoków, zajmuje ok 20 min. fot. Piotr Wujec |
33. UWAGA! Jak zobaczycie na kamieniu taki napis, to znaczy, że jesteście na szlaku, należy iść w górę od niego! fot. Piotr Wujec |
Idąc w górę pnie się ścieżka coraz ostrzej do góry (zdj.32, 33), wijąc się pośród
pięknych kaktusów, słońce zaczyna palić już przed godz. 10.
Mijam po drodze kanał (34) zbierający wodę spod przełęczy. Widać z tego miejsca przełęcz i drogę do niej (zdjęcie powyżej).
Należy przeciąć kanał i iść w górę dalej. Oznaczeniem jedynym są mało widoczne białe
plamy na jasnych kamieniach, to taki moment gdy doceniamy jak w naszej Polsce
są doskonale oznaczone szlaki.
35. Pierwsze większe oznaczenie szlaku od wyruszenia, jest ono poniżej kanału, potem znowu brak oznaczeń, aż do przełęczy. Za głazem widać przełęcz. fot. Piotr Wujec |
Powyżej kanału idę ostro w górę, po poprzedniej próbie wiem jak iść.
Jak?
Na czuja… na kompas, czyli… prowizorka. Należy powyżej tego miejsca iść ostro w górę…
Pocę się, czuję się zmęczony. Nawet nie wiem, że to Pikuś przy tym co
mnie czeka za parę godzin przy kolejnych podejściach…
Po kilku godzinach już jestem szczęśliwy na przełęczy Risco Bisechi, na
wysokości 475 m n.p.m. Schodząc w dół po drugiej stronie przełęczym mam radosną minę.
Z przełęczy schodzi się łagodną ścieżką przechodzącą w polną drogę. Jest tutaj bardzo sucho, oczywiście otacza mnie mniej bujna roślinność niż na stokach położonych od strony Oceanu Atlantyckiego.
UWAGA: brak, nadal, oznaczenia szlaku, mimo że to główny szlak Teneryfy
GR7. Tym samym poniżej przełęczy na skrzyżowaniu, idąc w dół, odbijać należy w prawo!
Tutaj też należy na rozwidleniach skręcać w prawo, a nie w górę w lewo. Idąc prosto lub lekko w prawo, po 500 m, droga z przełęczy doprowadzi Was do głębokiego wąwozu Barranco del Rey.
Barranco del Rey
Barranco de la Arena
urok wąwozów
37. Barranco del Rey, wąwóz widoczny po jego przejściu, za wąwozem widać przełęcz i jedyny na niej dom... fot. Piotr Wujec AD 2018 |
Gdy droga doprowadziła mnie do głębokiego wąwozu Barranco
del Rey, to nareszcie robi się ciekawie, zmieniają się widoki w szybkim tempie.
Schodzę w niego i wchodzę z drugiej strony. Na dole mam nareszcie zbawienny cień.
38. Barranco de la Arena kolejny wąwóz po drodze, głębszy od poprzeniego, ze stromym zejściem. Piękny w swojej surowości. fot. Piotr Wujec. |
Po drodze obszczekują mnie duże myśliwskie psy.
Na Kanarach jest specyficzny gatunek sporych psów do polowania na króliki. Należy na nie uważać, stawać im prosto w twarz, lecz nie patrzeć w oczy, owszem czułem lęk, lecz nie ma co pękać, moim zdaniem. Proponuję spokojnie się cofać mówiąc do nich spokojnie.
Na Kanarach jest specyficzny gatunek sporych psów do polowania na króliki. Należy na nie uważać, stawać im prosto w twarz, lecz nie patrzeć w oczy, owszem czułem lęk, lecz nie ma co pękać, moim zdaniem. Proponuję spokojnie się cofać mówiąc do nich spokojnie.
UWAGA! Sama nazwa wysp Kanary pochodzi z łacińskiego słowa "canis", oznaczającego psa…
Widoki są piękne też gdy pokonuję kolejny wąwóz, popatrzcie…
39. fot. Piotr Wujec |
40. fot. Piotr Wujec |
Uwaga!
Odpocznijcie w jednym z tych dwóch wąwozów! Następny cień dopiero po dłuższym marszu we wsi Arona, ba to pierwszy cień na jaki natrafiam od kilku godzin.
Raj!
Odpocznijcie w jednym z tych dwóch wąwozów! Następny cień dopiero po dłuższym marszu we wsi Arona, ba to pierwszy cień na jaki natrafiam od kilku godzin.
Raj!
41. fot. Piotr Wujec |
W kolejnym odcinku opiszę urokliwą miejscowość Arona, a w kolejnym mijane wsie oraz podejście na szczyt, w ostatnim mój powrót.
42. Tak piekne i strome jest podejście na sam szczyt, no ale tam doszedłem w trzy godzny po pokonaniu opisanej powyżej przełęczy...fot. Piotr Wujec |
Ciąg dalszy nastąpi.
Dziękuję za uwagę.
Piotr Wujec
Komentarze
Prześlij komentarz
Informuję.
Na swoim blogu toleruję w komentarzach każdą opinię, jest mi obca poprawność. Poprawność to zabójczyni wolności.
Czy cenzuruję komentarze?
Nie. Cenzura jest zakazana w Konstytucji RP.
Ja cenię sobie wolność słowa i prawo.
Na blogu usuwam wulgarne komentarze.
Proszę unikajmy wulgaryzmów.
Podsumowując.
Informuję o możliwości zaniechania publikacji na moim blogu komentarzy o treści wulgarnej.